Film miałby u mnie na pewno wyższą ocenę, gdyby nie zakończenie... Zakończenie, które psuje ogólny odbiór filmu, przynajmniej w mojej opinii. Ostatnie 8-9 minut było jak gwóźdź do trumny dla tego filmu. Nie rozumiem sensu takowego rozstrzygnięcia, jakie nam zaserwowano. Ot nagle mordercą okazuje się być osoba [SPOILER!], o której aż do ostatnich minut nic nie wiedzieliśmy. Bzdura na resorach. Zdecydowanie niepotrzebnie dodano do tego filmu te ostatnie sceny, które tworzą ten film strasznie zawiłym i trudnym do zrozumienia. Nie oszukujmy się, tożsamość mordercy jest bardzo naiwna. A szkoda, bo do tego momentu film był bardzo płynny, zaskakujący, miał wiele zwrotów akcji, porządny, momentami bardzo mroczny klimat i nawet niezłą grę aktorską. Sceny morderstw były niezłe, ale niestety było ich mało. Trzeba jednak przyznać, że reżyser z dużą wprawą gubił tropy i nie pozwalał nam na odgadnięcie, kim jest morderca (nie ten "ostateczny morderca", ten "poprzedni"). No i bardzo fajne sceny w końcówce z tatusiem powracającym na przyjęcie urodzinowe swojej córki i niespodzianką, jaką mu przyrządziła... te sceny miały swój urok! Do muzyki też nie można się w sumie przyczepić. Kulminacja psuje jednak odbiór tego filmu. Ponadto jest on jednak o te kilkanaście minut za długi. Moja ocena: 6/10.