Po części jest to "THX 1138", a po części standardowe kino postapokaliptyczne, ale z mniejszym akcentem na akcję, a większym na wątek zakazanej miłości dwojga młodych (ale nie, nie jest to postapokaliptyczny "Romeo i Julia", tak daleko Włosi się tym razem nie posuneli). Ze smaczków mamy tu oddział exterminatorów jeżdżący na wielbłądach bojowych (moc!) oraz skupisko quasimodów. A sens? Odnalazłem go w scenie, w której powykrzywiani chorą bohaterkę przeciskają przez małą dziurę w murze wysokim na metr dwadzieścia. No bo czemu mieliby położyć jakąś kładkę z jednej i drugiej strony? Żeby było wygodniej? Fani włoskiej tandety oczywiście muszą ten film obejrzeć, chociażby dla wielbłądów bojowych. A ja się nawet na nim całkiem dobrze bawiłem.